O co chodziło w Rudnikach?
Przewodniczący rady gminy usłyszał zarzut oszustwa na szkodę gminy Rudniki. Śledztwo nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową w Brzegu doprowadziło do oskarżenia M. o sześciokrotne poświadczenie nieprawdy. Przewodniczącemu zarzuca się, że w 2010 roku wpisywał do dziennika lekcyjnego zrealizowanie zajęć, a brał wtedy udział w sesji rady gminy. Jak informuje rzecznik prokuratury Stanisław Bar, radny miał pobrać nienależne wynagrodzenie na łączną kwotę ponad 350 złotych. Podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. W złożonych zeznaniach potwierdził, że wpisał zajęcia, których tego dnia nie zrealizował. Wskazał, że w późniejszym terminie zrealizował wszystkie zajęcia, a jego zamiarem nie było wyłudzenie nienależnego mu wynagrodzenia.
O co chodziło w Nysie?
Podobnie pieniądze zostały wypłacone mimo, że nie się nie należały. Nyscy prokuratorzy jednak nie wykazali determinacji by samorządowców oskarżyć. Marcie Klubowicz prawdopodobnie się już upiekło, bo dyrektor zadziałała na szkodę kierowanej przez siebie placówki. Pokrzywdzonym zatem był NDK kierowany przez Klubowicz, trudno więc przypuszczać by sama na siebie mogła złożyć doniesienie.Dziennikarz, który to wykrył zrobić tego nie mógł, bo nie miał tzw. "interesu prawnego", to komedia, ale rzeczywista. W sprawie Biłobrana , Woźniaka i Aranowicza z nakazu sądu ma toczyć się dochodzenie, mimo, że panowie Biłobran i Aranowicz przyznali się przed kamerami, że mieli zapewnione wyżywienie dla prokuratury byli czyści jak przysłowiowa łza. Co wydarzy się w śledztwie? Na razie prokurator Sebastian Biegun oskarża dziennikarza o to, że zadawał pytania naruszając mir domowy prokuratury i to nie jest żart.
Sąd nakazał wznowienie śledztwa w sprawie delegacji Woźniaka, Aranowicza i Biłobrana.
Prokuratura ignoruje dowody przestępstwa i zastrasza dziennikarza, który zadaje pytania...
Czy nyska prokuratora uważa, że dyrektorowi wolno kłamać, ba! Wolno mu nawet się pod tym podpisać?
Napisz komentarz
Komentarze