Uporządkujmy ten chaos.
Podczas procesu samorządowca z Pakosławic oskarżonego o sfałszowanie faktury, sędzia Katarzyna Czerwińska Koncur, notabene bardzo poważna persona, bo przewodnicząca wydziału karnego SR w Nysie, ustaliła że: Mirosław B (były przewodniczący rady gminy Pakosławice) jest niewinny, ponieważ nie da się ustalić, kto przyniósł do urzędu sfałszowaną fakturę za wóz strażacki.
Wszyscy są odpowiedzialni.
Jednocześnie sędzia ustaliła, że prawdziwą kwotę transakcji, czyli znacząco inną, niż ta na sfałszowanej fakturze, znali wszyscy zainteresowani: wójt Pakosławic Adam Raczyński, prezes OSP Prusinowice Jerzy Tokarski i przewodniczący rady gminy i jednocześnie skarbnik OSP Prusinowice Mirosław B.
Trzeba w tym miejscu zacytować kodeks karny:
Art. 270. Fałszowanie dokumentu i używanie go za autentyczny
§ 1. Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Lub takiego jako autentycznego używa...
Choć sędzia nie mogła na podstawie materiału dowodowego, z całkowitą pewnością ustalić, kto sfałszował fakturę, ustaliła, że: wszyscy trzej panowie znali cenę pojazdu i wiedzieli, że nie kosztuje 7 tys. euro jak stało na sfałszowanej fakturze, lecz 18 tys. euro.
Mimo, to:
1. Przyjęli fakturę do rozliczenia gminnej dotacji;
2. Przekazali samochód strażacki darowizną gminie Pakosławice (chodziło o to, kto płaci za benzynę);
3. Wszystko zaksięgowali;
4. Doprowadzili do zarejestrowania auta w starostwie powiatowym (na podstawie fałszywki);
To oznacza, że używali sfałszowanego dokumentu jako autentycznego. Twierdzenie, że wójt, prezes OSP i skarbnik OSP, będący jednocześnie przewodniczącym rady gminy niczego nie zauważyli byłoby chyba.. bezczelną kpiną ze zdrowego rozsądku.
Sędzia nie zauważyła prawdopodobnego przestępstwa?
Sędzia miała obowiązek zawiadomić prokuraturę, lub swojego przełożonego (np. Sędziego Mariusza Ulmana wiceprezesa sądu) o ujawnieniu prawdopodobnego przestępstwa, jeśli tego nie robi naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną. Nasze redakcja zapytała wiosną tego roku, w trybie informacji publicznej, czy sędzia to zrobiła. Odpowiedz brzmi - NIE.
To nie wszystkie kwiatki.
W trakcie procesu wyszła jeszcze jedna sprawa. Okazało się (zgodnie z ustaleniami sędziny Czerwińskiej-Koncur), że w innej sprawie, umorzonej dwa lata wcześniej przez prokuraturę, doszło do przestępstwa przywłaszczenia mienia. Sprawcą jest: zanany i lubiany były przewodniczący rady gminy Pakosławice, skarbnik OSP Prusinowice, prywatnie przedsiębiorca handlujący sprzętem strażackim (oficjalnie biznes stoi na żonę) Mirosław B.
Sędzia ustaliła, że feralna zaliczka, która była przedmiotem śledztwa została zwrócona dopiero, gdy ziemia zaczęła palić się politykowi PSL pod nogami, a nie wtedy kiedy powinna być zwrócona. A to, zgodnie ze słowami przewodniczącej wydziału karnego SSR w Nysie Katarzyny Czerwińskiej Kocur wyczerpuje znamiona przestępstwa opisanego w KK §284.
To tak, jakby ktoś dajmy na to okradł bank, i w momencie gdy policja wpada na jego ślad, oddał pieniądze. – Przecież nic się nie stało. Pieniądze wróciły na miejsce – ktoś powie. Ale to raczej komediowe wytłumaczenie. Nie wystarczy kradzionego zwrócić, żeby wymazać przestępstwo.
Co na to prokuratura?
Na razie niewiele. Pierwsze zawiadomienie w tej sprawie trafiło do nyskich strażników praworządności w listopadzie 2019. W odpowiedzi napisali, że nie zaszły żadne nowe okoliczności, by wznowić śledztwo. Kolejne zawiadomienie trafiło do prokuratury wiosną. Na kolejne pytanie szef prokuratury, prokurator Sebastian Biegun odpowiedział 18 maja. Ponownie dowiadujemy się, że śledztwo nie zostało wznowione. Jednak kilka dni później zadzwonił policjant wzywając dziennikarza na przesłuchanie.
Podczas przesłuchania policjant usłyszał, że wszystkie dowody są w pismach z sądu i dokumentach, które posiada prokuratura. To sąd odkrył przestępstwo i je opisał – „dziennikarz tylko połączył kropki”.
Dramat w stylu rosyjskim, czyli Bułhakow.
Kiedy przesłuchujący policjant zobaczył na własne oczy dwa kluczowe dla sprawy dokumenty, czyli prawdopodobny oryginał i prawdopodobną fałszywkę, która pozwoliła na umorzenie śledztwa w 2017 roku, bez żadnej pomocy dziennikarza, od razu spontanicznie wypalił, że – PODPIS WYGLĄDA JAK KSERO! (chodzi o inny dokument niż sfałszowana faktura)
Czy przełożeni i nadzorująca śledztwo prokuratura pozwoli funkcjonariuszowi na kontynuację szczerości, czy to tylko ludzka twarz machiny, której wcale nie chodzi o ściganie przestępstw, tylko o jakiś wyższy porządek społeczny, oddzielający pariasów – zwykłych Polaków, od warstw uprzywilejowanych tj.: samorządowców, urzędników, funkcjonariuszy, sędziów, prokuratorów, notariuszów itp.
... i co teraz? Czy nyska prokuratura nadal będzie się zajmowała ściganiem dziennikarzy za zadawanie trudnych pytań i "blokowanie dostępu do szafy z dokumentami”?
Bez poczucia humoru tego skonsumować się nie da...
____
PS, Dla lubiących czytać post scriptum:
Wrócmy do tytułowego cytatu z uzasadnienia wyroku wydanego przez SSR Katarzynę Czerwińską-Koncur
- Zadziwiającym jest, iż nikt, kto miał styczność z tym dokumentem [sfałszowana fakturą: red.] nie zwrócił uwagi, iż rachunek na kwotę 7.000 euro zawiera skan podpisu Mario Muhlobock. -
Dopiero na podstawie artykułu prasowego RTO, gmina Pakosławice zawiadomiła prokuraturę, a ta wniosła oskarżenie. Sąd polityka uniewinnił, jak wyżej opisane w pierwszej instancji, trwa apelacja.
Dalsza część cytatu:
- Nadto ważnym jest, iż na dzień 17 sierpnia 2015 r., za pojazd uregulowana była jedynie zaliczka w kwocie 6.000 euro, kolejna wplata miała miejsce dopiero w grudniu 2016 r. I dokonał jej Mirosław B, zresztą jak kolejnych spłat. - To ustalenie sędziego wskazuje na przestępstwo przywłaszczenia mienia przez Mirosława B. Śledztwo to zostało umorzone, a prokuratura, jak pisaliśmy wyżej, nie chce go wznowić.
To kolejne prawdopodobne przestępstwo, które zauważył dziennikarz. Na razie prokuratura i Sąd tego nie widzi.
To własnie wobec tego dziennikarza nyska prokuratura złożyła zawiadomienie o rzekomym wykroczeniu i przestępstwie polegającym na: zadawaniu pytań i żądaniu odpowiedzi (sic!), blokowaniu dostępu do szafy z dokumentami (stał obok szafy), filmowaniu sekretarki bez zezwolenia (nagrywał, żeby nie przekręcano jego słów) , naruszeniu miru domowego prokuratury (prokuratorzy się zdenerwowali i jeden z nich: Sebastian Litwin objął dziennikarza... to cytat z wyjaśnień prokuratury (sic!).
dokumenty w załącznikach do pobrania:
Czytaj: - Prokuratura ignoruje dowody przestępstwa i zastrasza dziennikarza, który zadaje pytania...
Napisz komentarz
Komentarze