Z hasłem oddajcie nasze miejsca pracy, bębnami i fanfarami przemaszerował w środę pochód handlowców, którzy w ten sposób chcieli zaprotestować przeciwko niekorzystnym dla ich pracy decyzjom burmistrza i rady miejskiej.
W magistracie doszło także do przekazania symbolicznego tortu zrobionego z błota pochodzącego z targowiska miejskiego, na torcie widniał napis z bitej śmietany o treści dziękujemy, który miał symbolizować rozgoryczenie protestujących.
Główne przesłanie przekazane przez handlowców brzmi Najpierw remont, potem przeprowadzka.
Sprzedawcy narzekają, że na bocznej płycie stadionu jest za mało miejsca. Cześć kupców się po prostu nie zmieści.
Sprzedawcy czują się lekceważeni i maja wrażenie, że decyzje podejmowane są w oderwaniu od realiów prowadzenia handlu obwoźnego, co doprowadzi do zniszczenia tego co zbudowali przez lata.
Kupcy są zrozpaczeni i uważają, że burmistrz nie ma prawa niszczyć ich pracy.
Powtarzają, że nie przychodzą po zasiłek chcą pracować, ale w zderzeniu z gminą są bezradni.
Na pytanie co lepiej dawać rybę czy wędkę odpowiedzi nie trzeba szukać w słowniku. Jednak co w przypadku jeśli ktoś zabiera wędkę?
Władze gminy powtarzają, że realizują decyzję rady miejskiej dotycząca podwyższenia opłat na terenach poza targowiskiem miejskim. Przypomnijmy, że uchwała ta powstała z inicjatywy burmistrza. Przedstawiciele magistratu rozmawiają z protestującymi, ale nie są skłonni do żadnych ustępstw.
Cała sytuacja dziwi. Ponieważ z jednej strony burmistrz pompuje gigantyczne pieniądze w inwestycje by tworzyć nowe miejsca pracy, realizuje także projekty, które mają aktywizować bezrobotnych, z drugiej zaś strony tym, którzy poradzili sobie sami podcina skrzydła.
Strony dyskutują emocje rosną, jednak szansy na porozumienie na razie nie widać. Co przyniesie eskalacja konfliktu, czy nieustępliwość okaże się porażką czy sukcesem burmistrza pokażą najbliższe miesiące. Jedno jest pewne, sprawa będzie miała dalszy ciąg.
Napisz komentarz
Komentarze