Referendum w Nysie przesądzone – teraz walka o frekwencję
Komitet referendalny w Nysie zgromadził już wymagany komplet podpisów pod wnioskiem o odwołanie burmistrza Kordiana Kolbiarza. W poniedziałek 10 lutego dokumenty trafią do biura wyborczego w Opolu, co oznacza, że referendum się odbędzie. Teraz przed organizatorami stoi nowe wyzwanie – mobilizacja mieszkańców do udziału w głosowaniu.
Dlaczego referendum? – głos Roberta Adamczyka
Robert Adamczyk, członek komitetu referendalnego, przedsiębiorca i wieloletni mieszkaniec Nysy, w rozmowie podkreślił, że jego zaangażowanie w inicjatywę było wynikiem rozczarowania działaniami obecnej władzy.
– „Na początku miałem nadzieję, że Kordian Kolbiarz będzie burmistrzem, który przeprowadzi realne zmiany. Zagłosowałem na niego zarówno w pierwszej, jak i drugiej kadencji, bo liczyłem, że pierwsza była tylko rozgrzewką. Okazało się jednak, że zamiast reform mamy stagnację, niekompetencję i brak wizji rozwoju miasta.”
Adamczyk wskazuje na liczne zaniedbania, które jego zdaniem doprowadziły do pogorszenia sytuacji w Nysie. Wśród nich wymienia nieudolne zarządzanie finansami, brak decyzyjności w magistracie oraz nepotyzm w strukturach samorządowych.
Długi, błędy inwestycyjne i brak wizji rozwoju
Jednym z głównych powodów inicjatywy referendalnej jest sytuacja finansowa miasta. Według członków komitetu, zadłużenie Nysy wciąż rośnie, a kolejne kredyty zaciągane są bez długofalowego planu na ich spłatę.
– „Obecna władza działa tak, jakby liczyło się tylko przetrwanie kolejnego tygodnia. Nie ma wizji, nie ma dalekosiężnych planów, a decyzje podejmowane są chaotycznie. Burmistrz nie zarządza miastem, tylko administruje nim bez pomysłu” – mówi Adamczyk.
Wskazuje też na błędy w prowadzonych inwestycjach. Przykładem jest remont ulic w śródmieściu, który nie został dokończony zgodnie z założeniami, co doprowadziło do zwrotu kilku milionów złotych do urzędu wojewódzkiego. Podobnie problematyczna jest sytuacja z miejskim kąpieliskiem, gdzie niewłaściwa dokumentacja techniczna sprawiła, że projekt musiał być wielokrotnie poprawiany.
– „Nie mówię, że inwestycje są złe. One są potrzebne. Ale muszą być prowadzone z głową i powinny przynosić realne korzyści mieszkańcom. Tymczasem w Nysie pieniądze są wyrzucane w błoto.”
Teraz najważniejsza jest frekwencja
Sam fakt przeprowadzenia referendum to dopiero połowa sukcesu. Aby było wiążące, do urn musi pójść odpowiednia liczba mieszkańców. Organizatorzy liczą na dużą mobilizację, ale zdają sobie sprawę, że walka o frekwencję będzie kluczowa.
– „Mamy demokrację, ale ta demokracja działa tylko wtedy, gdy obywatele korzystają ze swoich praw. Każdy mieszkaniec powinien zadać sobie pytanie: czy jestem zadowolony z tego, jak wygląda Nysa? Jeśli nie – musi pójść i zagłosować” – apeluje Adamczyk.
Podkreśla również, że komitet referendalny jest inicjatywą oddolną, apolityczną i niezwiązaną z żadnym ugrupowaniem. Ich celem nie jest przejęcie władzy, ale odsunięcie od niej ludzi, którzy – jak twierdzą organizatorzy – zawiedli mieszkańców.
Co dalej?
Jeśli referendum okaże się skuteczne, mieszkańcy Nysy staną przed kolejnym wyzwaniem – wyborem nowego burmistrza. Adamczyk podkreśla, że jego celem nie jest zdobycie stanowiska, a doprowadzenie do zmiany, która – jak wierzy – jest konieczna dla przyszłości miasta.
– „Nie interesuje mnie żadne stanowisko. Chcę tylko, żeby mieszkańcy mieli realny wpływ na to, co się dzieje. Władza powinna pamiętać, że to nie oni rządzą mieszkańcami, ale mieszkańcy ich wybierają. I mogą ich też odwołać.”
Referendum w Nysie to jeden z najważniejszych momentów w najnowszej historii miasta. O jego wyniku zdecyduje aktywność mieszkańców, a organizatorzy liczą, że oburzenie na obecne władze przełoży się na wysoką frekwencję i realną zmianę.
Napisz komentarz
Komentarze