Nie wiadomo kto był drugi?
Jeden z oskarżonych przyznał się do winy. Dawid K. jest dobrze znany brzeskiej policji. To recydywista, który ma na swoim koncie długą listę wyroków. Do sądu był doprowadzany przez policję, ponieważ przebywał w areszcie z powodu innego przestępstwa.
Drugi z oskarżonych to Kamil, K, nigdy wcześniej nie karany, aktywny sportowiec. Od 12 lat trenuje Futbol Amerykański, grał w klubach w Opolu, we Wrocławiu, w Sopocie i Gdańsku. Jest przedsiębiorcą i ma własną dobrze prosperująca firmę, jego narzeczona spodziewa się dziecka. Nie przyznaje się do udziału w bójce i na swoją obronę przedstawił świadków, którzy zgodnie twierdzą, że w dniu pobicia Kameruńczyka, przebywał w Gdańsku, gdzie jego firma wykonywała prace specjalistyczne przy pielęgnacji drzew.
Sędzia pominął zeznania, narzeczonej Kamila, jego ojca, a nawet oświadczenie właścicielki pensjonatu, która potwierdziła, że Kamil. K. mieszkał w tym dniu w jej pensjonacie.
Jedyny dowód na winę Kamila K. to zeznanie pierwszego z oskarżonych, recydywisty Dawida K., które złożył w toku postepowania w prokuraturze. Co zaskakujące Dawid K. wielokrotnie wycofywał swojej zeznanie przed sądem wyjaśniając podczas procesu, że ten którego wskazał prokuratorowi, czyli Kamil K. nie ma nic wspólnego z pobiciem.
Podczas jednej z rozpraw na pytania adwokata Wojciecha Bugaja, oświadczył, że składając wyjaśnienia w prokuraturze pomylił personalia. - To nie, że nie chcę, czy nie mogę, ale mogło tak być, mogłem pomylić te osoby - wyjaśniał Dawid K. Kamil, z który rozmawialiśmy twierdzi, że podobne oświadczenia Dawida K. powtarzały się wiele razy podczas sprawy.
Mimo to sąd nie wierzy w zeznania "przed" sądem". Ważniejsze dla sądu są te przed prokuratorem.
Obaj mężczyźni pochodzą z Brzegu i znają się jedynie przelotnie z widzenia, z racji mieszkania przed laty na jednym osiedlu. Nigdy nie byli znajomymi nie znali nawet swoich imion przed rozprawą.
Alibi
Drugi z oskarżonych Kamil K. twierdzi, że pierwszy raz o sprawie dowiedział się po wezwaniu go do prokuratury i przedstawieniu mu aktu oskarżenia. Jak wyjaśniał, w momencie gdy doszło do pobicia, przebywał w Gdańsku, gdzie prowadzi działalność gospodarczą.
Ponadto Kamil przedstawił jak wyżej opisane dowody, że nie było go w tym czasie w mieście, m.in. oświadczenie właścicielki pensjonatu, zdjęcia wykonane w tym czasie w Trójmieście z datami i lokalizacją GPS. Jak poinformował nas Kamil. K, sędzia nie zainteresował się tymi dowodami.
Do tego ani poszkodowany Kameruńczyk, ani jego żona nie rozpoznali Kamila na sali rozpraw. Co ciekawe Kameruńczyk miał 3 promile alkoholu we krwi, według naszych informacji nie był brał zupełnie bierny podczas zajścia.
Mimo tych wątpliwości sędzia skazał obu oskarżonych
Pierwszego z oskarżonych, który się przyznał skazał na kilka miesięcy więzienia, a drugiego co do którego istnieją powyżej opisane wątpliwości sędzia skazał symbolicznie na grzywnę w wysokości 2 tysięcy złotych. Czy to nie dziwne, skoro według prokuratury mieli wspólnie pobić Kameruńczyka?
Zarówno Kamil K., jak i jego adwokat byli zaszokowani uznaniem go za winnego. Zapowiadają apelację.
Napisz komentarz
Komentarze