Holenderski wynalazca stworzył "toaletę dla krów", której celem jest ochrona środowiska (sic!)
Firma Hanskamp pracuje nad tym projektem już od 2 lat. Wynalazca ma nadzieję, że sprzęt znajdzie się na wszystkich fermach mlecznych. - "Nie, to nie jest żart. Nadal badamy sprzęt, działa w 90% jak należy, pozostałe 10% jest najważniejsze i osiągnięcie 100% efektywności urządzenia zajmie jeszcze trochę czasu”- mówi menadżer firmy Lars van Gaalen
Czy Holendrzy doczekają na unijna dyrektywę?
Holendrzy upatrują korzyści dla rolników i samych krów. Zebrany mocz, nie powoduje tak wysokiego stężenia amoniaku i toksycznego odoru.
Działa to tak, że krowa wchodzi do "krowiego WC", po ty by pobierać paszę paszę. Podczas gdy się karmi, małe wiadro automatycznie wsuwa się w okolice zadu, poruszając się delikatnie w górę i w dół, masując odpowiedni nerw, co pobudzając ją do oddania moczu. Mocz jest zbierany w zbiorniku itd. Twórcy twierdzą, że czysty mocz można wykorzystać jako wysokiej jakości surowiec, na przykład w precyzyjnym nawożeniu w celu dostarczenia mocznika, jest nawet mowa o "żółtej" energii elektrycznej.
Nikt jednak nie obliczył ile węgla trzeba będzie spalić w Chinach by skonstruować i obsłużyć tą aparaturę. Zadba o to z pewnością komisja europejska. To ostatnie to proroczy żart.
źródło topagar - https://www.topagrar.pl/articles/aktualnosci-branzowe-bydlo/toaleta-dla-krow-zart/
Chwała wynalazcom!
Pomysły zawsze są mile widziane. Idiotyzm tego typu projektów polega jednak na tym, że staja się one opłacalne zwykle tylko wtedy, gdy komisja europejska lub inny organ prawodawczy nakaże je kupować. To przeciwieństwo wolnego rynku, który ma swoje wady, ale kryterium opłacalności zwykle oddziela dobre pomysły od mniej dobrych. Kiedy decyduje o tym jakaś chora ideologia np. chory klimatyzm zaczyna się problem. Na przykład jeździmy samochodami elektrycznymi bo nie wydzielają dwutlenku węgla podczas jazdy, zapominając o tym, że produkcja prądu nadal go wydziela, a produkcja baterii i całego samochodu wydziela go jeszcze więcej. Na koniec nie chodzi o żaden dwutlenek, tylko o to, kto sprzeda nowy samochód, za ile i z jakim certyfikatem.
Napisz komentarz
Komentarze