Podpis prezydenta pod ustawą budżetową ograniczającą wydatki na lekcje niemieckiego wywołał protesty mniejszości niemieckiej i samych Niemców.
Ministerstwo Edukacji i Nauki skorygowało liczbę godzin języka niemieckiego jako ojczystego od 1 września 2022 r.
Do Polski przyjechał prof. Bernd Fabritius, pełnomocnik rządu federalnego ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych. Polityk przekonuje Polaków wraz z przedstawicielami mniejszości niemieckiej do zmiany zdania.
Zmiana finansowania zawarta w budżecie na rok 2022 jest nieznaczna, bo ograniczone zostały środki na nauczanie języka niemieckiego jako ojczystego z poziomu około 240 mln zł do kwoty 200 mln zł. " - czytamy w poniedziałkowym komunikacie MEiN.
"Przypominamy, że całość środków, o które zredukowana została kwota subwencji (około 40 mln zł), zostanie przeznaczona na naukę języka polskiego jako ojczystego w Niemczech" - zaznaczono w nim.
Ministerstwo wyjaśnia, że stan realizacji przez stronę niemiecką postanowień Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, podpisanego w Bonn 17 czerwca 1991 r., w zakresie nauczania języka polskiego (język ojczysty – art. 21, języka drugiego kraju – art. 25) jest nieproporcjonalny w stosunku do zakresu wdrożenia Traktatu przez Polskę".
Janusz Kowalski z Solidarnej Polski mówi wprost: Mniejszość niemiecka kłamie
- Zgodnie z art 25 polsko niemieckiego traktatu z dnia 17 czerwca 1991 r. Niemcy są zobowiązani do tego, aby w niemieckich szkołach można się było uczyć języka polskiego jako języka ojczystego. Do dnia dzisiejszego tu nie ma ani jednej niemieckiej szkoły, w której można się uczyć języka polskiego jako ojczystego w w systemie szkolnym finansowanym przez RFN lub jakiekolwiek landy. Nie zostały wydane nawet rozporządzenia wykonawcze do tego. (...)
Mniejszość niemiecka kłamie, kłamie i jeszcze raz kłamie. W sposób ordynarny wskazuje jako przykład funkcjonowanie dyrektywy unijnej HSU. Chodzi o to, że finansowane są zajęcia pozalekcyjne, nie w systemie szkolnym ale dla dzieci migrantów (...).
Mniejszość polska pozbawiona jest możliwości nauki języka polskiego jako ojczystego, a częściowo wpisywana jest w możliwość nauki języka pochodzenia dla migrantów, co jest upokarzające. Tak jakby rzeczpospolita Polska traktowała swoich obywateli pochodzenie niemieckiego jako migrantów (...) Mniejszość niemiecka używa nieprawdziwych informacji. (...) - denerwuje się poseł Janusz Kowalski.
Niemcy protestują
Pełnomocnika rządu federalnego ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych i jednocześnie szef Związku Wypędzonych (niedawno zastąpił Erikę Steinbach na stanowisku przewodniczącego) prof. Bernd Fabritius twierdzi, że każdego roku 200 milionów euro jest w Niemczech przeznaczanych dla piętnastu tysięcy uczniów na naukę języka polskiego jako ojczystego.
Jak informuje poseł Kowalski Fabritus wprowadza opinie publiczna w błąd. Strona niemiecka także w żaden sposób nie ustosunkowała się merytorycznie do zastrzeżeń Ministerstwa Edukacji dotyczących braku realizacji międzynarodowego traktatu. Zamiast tego pojawiają się emocje:
- Stworzono drugą kategorię obywateli polskich, bo ten przepis dotyczy około 300 tysięcy obywateli Polski. Oczekujemy wycofania z obiegu prawnego tej zmiany z 4 lutego. Nie wyobrażamy sobie, by w państwie demokratycznym taki przepis mógł obowiązywać – mówi Bernard Gaida. Przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce poinformował, że organizacje mniejszości niemieckiej w Polsce skierowały już w tej sprawie zażalenie do Rady Europy.
Nerwy na wodzu trzyma europosłanka Anna Zalewska komentuje, - Przypomnijmy, że wzajemość to jeden do jednego. Niemcy maja kłopot, żeby zrealizować ten traktat. (...) Byliśmy dumni i jesteśmy dumni w jaki sposób rozwiązaliśmy kwestie edukacji mniejszości jakiejkolwiek litewskiej, niemieckiej, białoruskiej, ukraińskiej, przecież to są polscy obywatele, a dla każdego obywatela rzeczypospolitej konstytucja jest taka sama. -
Napisz komentarz
Komentarze