- Związki zawodowe dosyć kategorycznie określiły, co ich zdaniem jest niezgodne z prawem lub budzi wątpliwości. Zajęła się tym rada miejska, a ja mając taką informację musiałem podjąć kroki związane z powiadomieniem instytucji, które są odpowiedzialne i mają kompetencje do zbadania danej sprawy. - mówi dla Radia Opole burmistrz Głuchołaz, Edward Szupryczyński
10 lat kierowania Kulturą
Jan Ćwiek jest dyrektorem Centrum Kultury w Głuchołazach od 2011 roku. Wcześniej był wiceburmistrzem miasta i bliskim współpracownikiem burmistrza Edwarda Szupryczyńskiego. Za jego czasów zbudowano nowoczesną siedzibę biblioteki, obiekt godny pozazdroszczenia. Głuchołazy stały się Miastem Orderu Uśmiechu, a Centrum Kultury uzyskało imię Kawalerów tego orderu. Dlaczego nie wszyscy mają wesołą minę?
Hol biblioteki jako parking.
13 stycznia 2021 dyrektor zaparkował i prywatny samochód w środku przeszklonego foyer budynku nowej biblioteki miejskiej. Zdjęcia z tego niecodziennego zjawiska dotarły do komisji budżetu rady miejskiej, która wystąpiła do burmistrza o wyjaśnienie sprawy.
Jan Ćwiek pisemnie odpowiedział, że wjechał do budynku swoim prywatnym samochodem, aby dokonać niezbędnej naprawy oświetlenia w nagłej sytuacji, bo następnego dnia rano musiał wyjechać prywatnie do Wrocławia. Część radnych uznała to za mało wystarczające wyjaśnienia. Spierano się czy samochód we wnętrzu budynku może stanowić zagrożenie, czy przepisy dopuszczają taką sytuację itd.
Dyrektor CKG nie pomagał załagodzić konfliktu, bo unikał odpowiedzi na pytania, unosił się, twierdził, że sprawa jest dęta, i np. dostarczył pismo projektanta obiektu, w którym ów w sposób złośliwie prześmiewczy kpi sobie z zadawanych pytań. Nawet tytuł pisma, brzmiał - „zbrodnia niebieskiego samochodu”, co pokazało stosunek obu Panów (dyrektora i projektanta) do zadanego pytania.
Radni poczuli się obrażeni. - pismo czytaj tutaj
Radny Adam Łabaza przedstawił też oświadczenie autora zdjęć, z którego wynika, że dyrektor po prostu sprzątał auto, odkurzał dywaniki i mył szyby. Pomagała mu żona, która jest pracownikiem biblioteki.
Ostatecznie dyrektor zmuszony przez radę przeprosił.
- Macie państwo rację. Jest to niepoprawne politycznie, że z tego skorzystałem. Jeżeli ktoś tym faktem został urażony, to bardzo za to przepraszam. Dziś żałuję, ale jest wiele innych powodów, żeby mówić o bibliotece. - powiedział podczas sesji rady po dłuższej dyskusji dyr. Ćwiek
Jednak nie wszystkim te przeprosiny się podobały.
NSZZ "Solidarność" niezadowolone z dyrektora.
Pod koniec marca na zebraniu komisji kultury rady miejskiej pojawiła się przedstawicielka organizacji zakładowej Solidarności. Przedstawiła listę 12 problemów. Związek uważa m.in, że pracownicy są nierówno traktowani, bowiem inicjatywy zawodowe żony dyrektora są traktowane lepiej niż pomysły innych pracowników. Maja uwagi dotyczące sposobu przydzielania premii, wnieśli także zastrzeżenia do umów najmu pomieszczeń, z których korzystał syna dyrektora Jana Ćwieka, Jakub.
Klan Ćwieków w CKG
Jan Ćwiek dyr. CKG, zatrudnia własną żonę w bibliotece prowadzonej przez Centrum Kultury. Jego syn Jakub wynajmował pomieszczenia w CKG. Związek ma to dyrektorowi za złe. Nie wiemy, czy to rywalizacja ambitnych działaczy Solidarności z dyrektorem, czy rzeczowe zastrzeżenia. By to wyjaśnić burmistrz wysłał do Centrum Kultury audytora, zakres kontroli kilka razy był poszerzany.
Solidarność zgłasza mobbing.
Jeden z zarzutów pracowniczych wobec dyrektora to mobbing. Ponieważ mobbing jest przestępstwem, burmistrz skierował sprawę do prokuratury, z prośbą o zbadanie. Pismo związków dostały też inne instytucje kontrolne o specjalistycznym charakterze. Żadna jeszcze nie odniosła się do sprawy.
Przy okazji wychodzą ciekawe "kwiatki". Na przykład: na sesji 31 marca radna Lucyna Stadnik, która jest jednocześnie pracownikiem Centrum Kultury opowiedziała, że dyrektor wezwał ją kilka dni wcześniej i kazał podpisać regulamin świetlicy, z datą w 2018 roku, gdy przyjęto ją do pracy. Domagał się też podpisania oświadczenia, że nie wiedziała o przygotowywanym piśmie związków zawodowych do rady.
Porządkowanie papierów w świetle kontroli to normalka, podpisywanie regulaminów z data wcześniejszą, to niezbyt ładne, ale powszechne zjawisko, jednak wymuszanie od pracownika oświadczeń, to oczywiste nadużycie stosunku pracodawca-pracownik, brak dobrego smaku, i dodatkowo głupota, jeżeli ten pracownik jest jednocześnie radnym gminy, która sprawuje nadzór nad dyrektorem.
Wbrew stanowisku zakładowej Solidarności większość pracowników pisemnie poparło dyrektora. Pismo poparcia podpisało, aż 24 na 32 pracowników CKG. Ale czytając co powiedziała na sesji radna Stadnik, na temat zachowania dyrektora, który domagał się od niej pisania oświadczeń mających mu pomóc, trudno nie nabrać wątpliwości. Bowiem, skoro Jan Ćwiek próbował wymuszać podpisywanie dokumentów na radnej, pracownicza lista poparcia traci na wiarygodności.
Syn broni ojca.
- Sprawa jest w toku, a tymczasem paskudna atmosfera w pracy i dotychczasowe podejście radnych zbiera gorzkie żniwo w postaci coraz gorszego samopoczucia kilku pracowników, w tym taty. (...) Nie zabierałem głosu publicznie wcześniej, bo ja również wierzyłem, że da się sprawę rozegrać lokalnie. Że zwycięży przyzwoitość. Ale dość! O przyzwoitość trzeba walczyć! – pisał na swoim blogu Jakub Ćwiek.
Jakub Ćwiek zapowiedział, że zamierza walczyć i walczy.
Syn Dyrektora gra anonimowego mieszkańca Głuchołaz
To jest dość groteskowy fakt. Jakub Ćwiek, syn dyrektora Jana Ćwieka, organizator akcji - "#Jestem - z Jankiem", która została opisana w radio opole jako: " akcja mieszkańców Głuchołaz" osobiście zadzwonił do radia opole, udając anonimowego mieszkańca Głuchołaz - link do artykułu i nagrania tutaj - .
Jak to skomentować? Syn Jana Ćwieka oczywiście ma prawo bronić swojego ojca, jednak raczej nie powinien udawać anonimowego mieszkańca Głuchołaz rozmawiając z mediami. Jakub Ćwiek jest twórcą literatury science fiction, dodatkowo próbuje swoich sił w stand upie. Każdy słuchając nagrania z radia z łatwością wychwyci jego charakterystyczne -rrr-, którego można posłuchać na YouTube - tutaj
Stand uper nie jest grzecznym chłopcem.
Jak wiemy stand up to rodzaj sztuki scenicznej nie stroniący od wulgaryzmów, a właściwie najeżony wulgaryzmami. To taki gatunek i nie ma nic w tym zdrożnego. Tak działa stand up.
Jednak w przypadku Jakuba Ćwieka "wkładka mięsna" ze stand upu jest przenoszona na obszar społeczny. Ciekawostka trafiła do nas z internetu. Nie oceniamy tego, czy Jakub kocha Tuska, czy Kaczyńskiego, to jego prywatna sprawa. Poniżej wpis Jakuba Ćwieka.
Czy można powiedzieć, że Ćwiek wbił nam ćwieka?
Prawo Godwina 2.0
Prawo Godwina - Wraz z trwaniem dyskusji w Internecie prawdopodobieństwo użycia porównania, w którym występuje nazizm bądź Hitler, dąży do 1
Jaśniej oznacza to, że wątek, w którym w jednej z wypowiedzi pojawia się porównanie do nazizmu lub Hitlera, uważany jest za skończony, a ponadto uznaje się, że osoba, która użyła tego porównania, przegrała dyskusję.
W polskiej wersji proponuję modyfikację prawa Godwina, czyli każda dyskusja, w której zostanie zastosowane porównanie do Kaczyńskiego, albo Tuska (w sensie wykluczającym, równoznaczne z faszyzmem, lub zdradą) jest zakończona. Patrząc na ekspresję Jakuba jesteśmy już blisko.
Napisz komentarz
Komentarze