Wiceburmistrz potwierdził, że sprawa dysku mającego zawierać kopię zapasową danych wszystkich klientów OPS jest w dalszym ciągu wyjaśniana. Mimo upływu 3 miesięcy kierownictwo placówki nie zdołało ustalić co mogło stać się z dyskiem.
Były informatyk OPS Mirosław Lach potwierdził nam w rozmowie telefonicznej, że brak dysku na swoim miejscu zauważył w dniu zwolnienia, kiedy zgłosił dyrektorowi włamanie do systemu. Informatyk relacjonuje, że na miejscu gdzie miał znajdować się ów dysk pozostał jedynie niezakurzony prostokątny ślad. Niestety nie zdążył go poszukać ponieważ godzinę później został nieoczekiwanie zwolniony i nie pozwolono mu rozliczyć się ze sprzętu. Kiedy kilka dni później przyszedł do OPS by rozliczyć się z nośników pamięci po wejściu do serwerowni w obecności komisji okazało się, że dysku nie ma. Informatyk napisał pismo informujące dyrektora, że m.in. ten dysk zniknął, na pismo do dziś nie otrzymał odpowiedzi.
Mimo upływu 3 miesięcy Dyrektor OPS w dalszym ciągu wyjaśnia co się stało z tym nośnikiem pamięci. Od momentu wejścia do serwerowni grupy osób w sobotę 20 lutego praktycznie dyrektor OPS przejął odpowiedzialność nad sprzętem i danymi, tym bardziej, że doszło do wyłączenia monitoringu. Gdyby zachował się zapis wizyjny można by dziś sprawdzić kto odłączył dysk.
Tłumaczenie, że system monitoringu został wyłączony z obawy przed ingerencją informatyka w trakcie przeszukań stanowisk pracy i sprawdzania systemu informatycznego budzi wątpliwości radnego Wojtasika. Zarówno dyrektor OPS jak i Burmistrz rozważają złożenia zawiadomienia do prokuratury.
Sposób w jaki dyr. OPS traktuje sprawę danych informatycznych trudno nie nazwać opieszałością. Wyjaśnienie gdzie się znajduje kopia zapasowa danych wszystkich klientów OPS powinno trwać znacznie krócej niż 3 miesiące. Widać również, że spontaniczne i nieprzemyślane zmiany w obsłudze systemu danych nie sprzyjają ich bezpieczeństwu, a także jak ważne jest w takich wypadkach zachowywanie procedur, których dyr. OPS najwyraźniej nie zastosowała.
Przypomnijmy że dyr. Miała rzekome zastrzeżenia do pracy informatyka jednak żadnego z nich nie wyraziła na piśmie, a oficjalny powód zwolnienia to likwidacja miejsca pracy, a nie postepowanie dyscyplinarne, jakie powinno mieć miejsce w przypadku oskarżeń jakie padają pod jego adresem.
Nie wiemy też skąd czerpała wiedzę o systemie ponieważ jak się okazało podczas konferencji prasowej tygodniami nie włączała swojego komputera.
Dyskusyjne staje się wiec uzasadnienie konieczności wyłączenia monitoringu jako obrona przed informatykiem.
Napisz komentarz
Komentarze