Tonący brzytwy się chwyta.
- Politycy prawicy nie chcą wchodzić w tę pyskówkę - komentuje poseł PIS, w prywatnej rozmowie z dziennikarzem. - Opozycja z braku argumentów chce doprowadzić do prawnego chaosu w Polsce. Wszystko zgodnie z prawem Giertycha, a mówiąc literacko z prawem Kalego tj.: - Jeśli wybory wygra kandydat prawicy będziemy je podważać, jeśli kandydat opozycji uznamy je za ważne. - pisał niedawno instrukcje politycznej strategii Roman Giertych.
- Zgodnie z prawem wyborów przesunąć się nie da, ponieważ konstytucja nie przewiduje sytuacji, w której stan wyjątkowy jest ogłaszany w trakcie kampanii wyborczej. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, nie wiadomo, czy należy rozpisać nowe wybory, z nowymi kandydatami i nowymi podpisami poparcia, czy też kontynuować przerwaną kampanię. Żadne z tych rozwiązań nie jest określone w konstytucji i każde z nich można prawnie zakwestionować. Poza tym proszę sobie wyobrazić, że stan wyjątkowy wprowadzany jest 5 maja. Kontynuacja kampanii wyborczej po jej wznowieniu trwała by 3 dni?! - dodaje nasz rozmówca.
Jedyne rozwiązanie jakie usuwa ten problem, to naprawa konstytucji przed 10 maja. Jednak na to nie ma zgody opozycji. Opozycja celowo dąży do chaosu prawnego, by zaraz potem skarżyć się do TSUE, to jak zabawa w berka.
Wódka zamiast wody
Ponadto zgodnie z przepisami nie jest możliwe wprowadzenie stanu wyjątkowego, ponieważ mamy ustawę o stanie epidemii, którą w 2008 roku wprowadził, jak na ironię rząd Donalda Tuska. Wprowadzenie stanu wyjątkowego, skoro mamy ustawę o stanie epidemii, to tak, jakbyśmy zamiast wody, chcieli napić się wódki. Zwolennicy powiedzą, przecież także jest do picia, choć na inna okoliczność.
Taka argumentacja nie przekonuje opozycji
- Nie liczy się zdrowie Polaków. Tylko władza - grzmi poseł Rajmund Miller - Eksperci wskazują, że podczas epidemii wybory korespondencyjne to także zagrożenie zdrowia, i dla tych co liczą głosy, i dla listonoszów, i dla głosujących - wyliczał.
Poseł Witold Zembaczyński z Nowoczesnej podkreślał, że przyszedł czas na "obywatelskie nieposłuszeństwo". - Sam już to zrobiłem. Wypisałem wniosek, który jest sprzeciwem wobec wydawania moich danych osobowych pisowskim organom do przeprowadzenia tej karykatury głosowania -
Ryszard Wilczyński przekonuje, że "polska demokracja leży na bruku". - Jak to możliwe, że w kraju, który ma za sobą 30 lat budowania demokracji nie wiemy jak będziemy głosować i w jakim trybie? (...) w myśl intencji PiS (red:wybory) mają się sprowadzić jedynie do udziału wyznawców tej formacji i oglądających Telewizję Polską, bo tam zapewne pojawią się instrukcje jak głosować? - zarzuca stronniczość telewizji publicznej poseł.
Czy jednak w TVN, Onet, Newsweeku, Gazecie Wyborczej i całej plejadzie niemieckich gazet wydawanych w Polsce, których są setki, nie dostajemy instrukcji, że trzeba głosować na totalna opozycję? To chyba retoryczne pytanie, bo ta strona mediów w sposób jak najbardziej jawny gra w politycznej grze po stronie partii uznających się za pokrzywdzone przez media publiczne.
Lewica licytuje jeszcze wyżej.
Na koniec jeszcze Marcelina Zawisza, posłanka partii Razem składa doniesienie do prokuratury zarzucając wojewodzie Adrianowi Czubakowi, że oczekując od samorządów wydania danych wrażliwych mieszkańców, dopuścił się przekroczenia uprawnień.
Doradzamy Pani Marcelinie, żeby nie ograniczała swojej wyobraźni i od razu złożyła zawiadomienie na premiera i prezydenta, do Sądu Najwyższego, a jeszcze lepiej od razu do TSUE, bo przecież kadencja Małgorzaty Gersdorf własnie się skończyła i Pani Małgorzata jako sędzia w stanie spoczynku otrzyma po raz drugi (sic!) odprawę w wysokości 170 tys zł. Poprzedniej nie zwróciła, mimo, że przejście na emeryturę okazało się nieskuteczne.
Najważniejsze, żeby żyć w ciekawych czasach.
Marcin Miłkowski
Napisz komentarz
Komentarze