Mariusz Nasiborski zastąpił w Radzie burmistrza Kordiana Kolbiarza.
Zmiana nastąpiła dwa tygodnie temu na mocy decyzji starosty Andrzeja Kruczkiewicza. To jeden ze znaków rozpadu powiatowej koalicji, ale ma być, nie tylko symboliczny jak zapowiada nowy członek Rady.
- Ważne jest pilne zorganizowanie pomocy dla nyskich przedsiębiorców. W ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni. Za dwa miesiące pieniędzy nikt nie będzie potrzebował, bo wielu firm już nie będzie. - apeluje, a właściwie przestrzega Mariusz Nasiborski. Przedsiębiorca zapowiada, że bierze się do roboty i przygotowuje plan konkretnych, opartych o spec ustawę wykonalnych działań.
Czym zajmuje się Rada Runku Pracy.
Rada Rynku Pracy sprawuje nadzór nad działalnością Urzędu Pracy. Opiniowaniem realizowanych programów i jak widać z zapowiedzi także inicjatorem własnych strategii związanych z zatrudnieniem.
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
Nasiborski będący przedsiębiorcą, mówi innym językiem niż politycy, czy urzędnicy. Podkreśla, że to co jest wspólne często jest traktowane jako niczyje i dlatego nie działa.
- Prywatnie uważam, że wszystko, co nie ma właściciela, co jest tzw. „dobrem wspólnym” jest przeważnie źle zarządzane przez brak nadzoru. W Urzędzie Pracy wydawane są pieniądze publiczne. Tę działalność powinni nadzorować ci, którzy na to łożą, czyli przedsiębiorcy. (...) Urzędnik, jak wiadomo, nie musi utrzymywać sam siebie, pracuje na powierzonych środkach, nierzadko nie licząc się z kosztami.
Przedsiębiorca podkreśla, że chciałby zmienić sposób wydawania pieniędzy w PUP. Pierwsze zastrzeżenia ma do sposobu wydawania środków na roboty publiczne. Uważa, że dzisiaj pieniądze te, wielu przypadkach, to ukryty zasiłek dla samorządów. PUP przeznacza spore kwoty dla gmin. Nasiborski podważa sens takiego działania.
- W urzędach roboty publiczne miałyby jakiś sens, gdyby np. przyjmować osoby do przyuczenia. Dajmy na to 5 osób ma przejść na emeryturę, przyjmowane jest 5 osób, które mają w perspektywie je zastąpić. - Mariusz Nasiborski tłumaczy, że z jego perspektywy przyjmowanie 50 osób na roboty w urzędzie, to faktycznie ukryta dotacja, nie mająca nic wspólnego z pierwotnym przeznaczeniem tych dotacji. Często te same osoby są kierowane na roboty publiczne np. od 1 stycznia do 31 grudnia i od 2-3 stycznia następnego roku znowu po obowiązkowym zatrudnieniu trafiają na robotach publicznych ponownie, w tym samym urzędzie. Rocznie bywa to nawet 1,5 – 1,6 mln zł.
Pomysły w sprawie lokalnej tarczy już są.
- Choć minęło niewiele czasu od mojego powołania i nie mam jeszcze kompletu dokumentów, mogę dzisiaj oszacować, że przedstawię plan pomocy dla lokalnego biznesu na ok. 8 mln zł. - deklaruje nowy członek Rady Rynku Pracy przedsiębiorca Mariusz Nasiborski. Czas i to najbliższe kilka tygodni pokażą, co z tych zapowiedzi uda się zrealizować.
Napisz komentarz
Komentarze