O krowach z Deszczna zrobiło się głośno na wiosnę tego roku. Początkowo stado miało być zlikwidowane, po interwencjach obrońców zwierząt stado przebadano i Decyzję o przymusowym wybiciu cofnięto, w sprawie wypowiedział się nawet Jarosław Kaczyński.
Zwierzęta nie trafiły jednak do rezerwatu, obrońcy zwierząt nie zgodzili się także na ich rozdzielenie z obawy, że krowy zostaną wykorzystane gospodarczo.
BOZ, czyli fundacja Biuro Ochrony Zwierząt przejęło kontrolę nad stawem I czyniła starania, by stado mogło przeżyć gdzieś nietknięte i niepodzielone.
Na ten cel Fundacja zabrała około 150 000 zł pieniądze jednak szybko się rozeszły i nie doprowadziły do rozwiązania problemu.
W październiku podano do wiadomości, że krowy trafią do Naczkowa pod Nysą. Stadem miał zająć się Tomasz Copija ze Śmiłowic. Na ten cel chciał powołać fundację. Wyliczono także że utrzymanie stada ma kosztować około 30 000 zł miesięcznie. Zapowiadano remont obór, w których kiedyś była prowadzona hodowla Byków. Pieniądze na to przedsięwzięcie miał przekazać anonimowy darczyńca. Zabudowania gospodarcze oraz teren w okół miał zostać wydzierżawiony od właściciela. Ten jednak jak podaje PolsatNews w ostatniej chwili się wycofał.
Tomasz Copija odmówił wypowiedzi przed kamerą. O wypowiedź prosiliśmy wójta gminy Pakosławice, do której należy przysiółek. Z pomysłu umiejscowienie krów Naczkowie nie byli zadowoleni mieszkańcy. Obawiali się hałasu i zapachu. Pan Ireneusz wskazywał także na w jego ocenie zły stan zabudowań, a także na brak wody.
więcej w materiale...
Napisz komentarz
Komentarze