Prezes spółki Roman Grzesica tłumaczy, że opóźnienia w instalacji aparatury filtrującej wynikają z opóźnień i wykonawcy.
Jednak tym razem przekładając termin po raz trzeci kierownictwo odlewni nie zdecydowało się na zorganizowanie konferencji prasowej jak wcześniej.
- Mieszkańcy stracili już w cierpliwość i zaufanie do prezesa spółki Romana Grześicy, kolejne tłumaczenia postrzegają jako wymówki. - podkreśla Pani Wanda mieszkanka ulicy Baligrodzkiej sąsiadującej z odlewnią.
Tłumaczenia prezesa są mówiąc prosto nie w czas, bowiem ów twierdzi, że wykonawca poinformował go pod koniec grudnia o tym, że jeden z dostawców technologii zbankrutował i to opóźni realizację zadania od trzy miesiące. Pamiętajmy, że koniec grudnia był terminem oddania całości do użytku, zatem tłumaczenie, że dopiero pod koniec ubiegłego roku sprawa opóźnień się wyjaśniła nie świadczy o poważnym podejściu do tematu. Tym bardziej, że termin jest po raz trzeci przekładany.
Jak dodaje Tomasz Hankus - Na wysokości zadania nie stanął także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, bo niezależnie od zapowiadanej inwestycji przedsiębiorstwo zostało zobowiązane do poprawienia jakości Istniejącego systemu odpylania, który nie spełniał norm. -
Okazało się, że urzędnicy WIOŚ nie pilnują tematu. Ponieważ w roku 2018 w ogóle nie przeprowadzono żadnej kontroli.
- Czy to oznacza, że wystarczy coś obiecać żeby urząd odpowiedzialny za ochronę środowiska przestał się interesować trucicielem? - pyta retorycznie mieszkanka ulicy Baligrodzkiej. W przypadku nyskiej odlewni żeliwa najwyraźniej tak. Zarówno to, jak i i bierność innych organów zwyczajnie martwi.
Napisz komentarz
Komentarze