Niemiecki wydawca Polska Press wchodzący w skład giganta medialnego Verlagsgruppe Passau plebiscyty organizuje na dużą skalę. I tak mamy człowieka roku w dziedzinie osobowość, kultura, działalność charytatywna. Do tego przedsiębiorcy roku w zależności od regionu w większej lub mniejszej ilości podkategorii. Co najciekawsze, i tu dochodzimy do sedna, głosowanie jest płatne poprzez SMSy premium lub dodatkowe prenumeraty elektroniczne.
Sms kosztuje 2,46 zł z VAT niby niewiele, ale po przeliczeniu ilości głosów oddanych w konkursie i przemnożeniu przez tę kwotę, w 2017 r. na terenie najmniejszego województwa w Polsce, czyli opolskiego, Nowa Trybuna Opolska uzbierała prawie 40 tys. głosów. W przeliczeniu na SMSy to ponad 90 tys zł. Ale już Dziennik Zachodni wydawany na Śląsku, gdzie jest znacznie liczniejsza populacja w takim samym plebiscycie, liczył głosy w setkach tysięcy.
W głosowaniu w kategorii osobowość roku można jeszcze przyjąć, że większość głosów oddawana jest w sposób spontaniczny z sympatii dla kandydatów. Jednak w kategorii przedsiębiorca roku to byłoby już bardzo ryzykowne założenie.
Dla przykładu Patryk Jaki, najpopularniejszy polityk z opolskiego w konkursie samorządowiec roku otrzymał około 3 tys. głosów. W kategorii przedsiębiorca, dość niszowe przedsiębiorstwo z pod Głuchołaz zdobyło aż 4,5 tys głosów.
W naszej ocenie szczytem naiwności byłoby sądzić, że przedsiębiorca nie głosował sam na siebie. Trzeba mieć świadomość, że 4,5 tys. głosów w głosowaniu SMS wymagało budżetu 11 tys. zł. Czy wydatek się opłacił? Prawdopodobnie tak, ponieważ ceny artykułów sponsorowanych w dzienniku idą w tysiące zł. Więc uzyskanie tytułu przedsiębiorca roku może się bardziej opłacić niż artykuły sponsorowane. W takim wypadku wydatek 11 tys. złotych to koszt reklamy. Ciekawe jest tylko w jaki sposób firmy księgują te koszty?
Jaki z tego wniosek? Nagrody w tego typu konkursach są w znacznej mierze po prostu w ukryty sposób "kupowane". Czy to jest etyczne z punkt widzenia wydawcy? Na pewno nie, ale to całkiem niezły interes. W skali Polski w ramach samej niemieckiej grupy Polska Press warty kilka milionów za akcję. Polska Press takich akcji prowadzi przynajmniej kilka oprócz postaci roku np. świeć z Energą - http://www.swiecsie.pl/ - konkurs na najlepsze ozdoby świąteczne także jest organizowany przez tę firmę, a organizatorów tego typu akcji jest w Polsce wielu.
Ale to nie wszystko. Na zakończenie dochodzimy do jeszcze ciekawszej akcji typu plebiscyt, organizowanej przez Polska Press przy okazji wyborów. Ten SMSowy plebiscyt nazwany jest "prawyborami". Jednak niewiele ma wspólnego z tą nazwą, bowiem organizowany jest w terminie kampanii wyborczej, a głosowanie SMS zamykane jest przed samą ciszą wyborczą.
Gazeta bez procedury zgłaszania kandydatur pozyskuje listy wszystkich kandydatów wprost z biura wyborczego. Następnie uruchamia głosowanie SMS, a wyniki zmieniającego się w czasie rzeczywistym rankingu prezentuje w Internecie i wydaniach drukowanych gazety. Wyniki tego budzącego wątpliwości plebiscytu, a właściwie należałoby powiedzieć płatnej reklamy wyborczej, nie mają nic wspólnego z ideą prawyborów.
Skąd te wnioski? Ano stąd, że wspomniany wcześniej minister Patryk Jaki w plebiscycie gazety w 2015 dostał zaledwie 90 głosów. W rzeczywistości w wyborach uzyskał najlepszy wynik w opolskim i 30 tys. głosów.
Nie ma wątpliwości że całe przedsięwzięcie to blaga i dziennikarska kompromitacja, ale jednocześnie dobre pieniądze dla gazety. Jednak jest jeszcze drugi aspekt dotyczący legalności tego procederu. Zapytany komisarz wyborczy Joanna Maksymowicz z opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego wyjaśnia, że właściwą organem do badania naruszeń kodeksu wyborczego są organy ścigania. Dodaje także, że kodeks wyborczy jest pełen niejasnych zapisów, co nie ułatwia jednoznacznego oddzielenie wydatków na kampanię od ogólnej promocji organizacji partyjnych.
Podsumowując przepisy nie mówią wprost o dopuszczalności lub nie tego typu akcji, a być może powinny, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że w tym wypadku nie chodzi o żadne prawybory czy badanie opinii publicznej, tylko po prostu o niemałe pieniądze i co gorsza wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
Napisz komentarz
Komentarze