Grupa miłośników driftingu od kilku lat organizuje imprezy charytatywne. Na samochodowe zloty przyjeżdża kilkudziesięciu uczestników z całej Polski. Zabawa trwa przez kilka godzin i składa się z pokazów jazdy, konkursów, honorowego przejazdu przez miasto. Organizatorzy mają jak potwierdził w rozmowie telefonicznej wiceburmistrz Kazimierz Mentel także pełne poparcie gminy, która wydaje każdorazowo organizatorom imienne identyfikatory z podpisem burmistrza. O planowanej imprezie każdorazowo zawiadamiana jest policja, a sama impreza odbywa się na obrzeżach miasta na placu po byłej cukrowni. Organizator posiada pisemna zgodę na nie korzystanie z placu wydane przez właściciela terenu.
Nietrudno wyobrazić sobie zdziwienie organizatorów po otrzymaniu wezwania do sądu z Artyku 51 kodeksu wykroczeń za wybryk. Kodeksowy wybryk to działanie które wywołuje powszechne negatywne oceny społeczne odczucie obrazy, gniewu i oburzenia. Z racji tych przesłanek, a także orzecznictwa sądowego imprezy artystyczne lub popisy sportowe, w tym wypadku drifting samochodowy nie sposób uznać za wybryk.
Jednak po interwencji lokalnego działacza społecznego Pana Jacka Woźnego, który w przeszłości brał udział w przynajmniej kilku tego typu inicjatywach policja mimo, że otrzymała komplet dokumentów zawiadamiających imprezie skierowała do sądu wniosek o ukaranie organizatorów za wybryk. Pan Jacek Woźny to osoba, która od lat zgłasza różnego rodzaju zakłócenia porządku np. zbyt głośno pracujący klimatyzator w piekarni nieopodal swojego miejsca zamieszkania. W sprawie tej interweniował w NTO prezentując dziennikarzom swoje argumenty.
Tym razem skarży się na trudny do zniesienia dźwięk piszczących opon i ryk silników, który dociera do niego z placu cukrowni, który znajduje się w odległości około 2 km od jego mieszkania. Z akt sprawy wynika, że policjanci przepytali na tą okoliczność mieszkańców znajdującego się o kilkadziesiąt metrów dalej bloku.
Mieszkańcy przyznali zgodnie, że w dniu kiedy był organizowany zlot samochodowy w celach charytatywnych hałas i silników i palonych opon nie zakłócał im porządku publicznego. Ponadto oświadczyli, że tego typu z loty nie są organizowane codziennie, nie trwają długo i nie odbywają się w godzinach wieczornych, dlatego też w zupełności im to nie przeszkadza.
Dlaczego policja skierowała sprawę do sądu, mimo że to legalne i zgłoszona wcześniej impreza charytatywna trudno zrozumieć. Czy podatnicy muszą płacić za tego typu postępowania przed sądem to już pytanie retoryczne. Na pierwszą rozprawę poczekamy do 13 grudnia.
___________________________
W związku z komentarzami dotyczącymi odległości od placu cukrowni do rynku miasta informujemy, że w oparciu o notatkę urzędową z policji, która znajduje się w aktach sądowych ww. sprawy wynika, że odległość ta wynośi 1,8 km (notatka z dnia 28.06.2018 sporządzona przez st. sierż. Justyna Czarnopolska). Zatem określenie około 2 km użyte w materiale jest zgodne z prawdą.
redakcja
Napisz komentarz
Komentarze