Pierwsze dni lipca 1997 roku były wyjątkowo upalne. Nic nie zwiastowało tragedii, która miała się niebawem wydarzyć. Po fali upałów przyszły ulewy. Przyniosły Wielką Wodę, którą nazwano później "powodzią tysiąclecia". 8 lipca żywioł wdarł się do Nysy, dewastując miasto. Wydarzenia tamtego dnia, mimo upływu czasu doskonale pamięta Stanisław Rogulski, czyli słynny Pan Polonez.
Jak wspomina Stanisław Rogulski mimo wszechobecnej wody, Nysianie nie spanikowali. Wręcz przeciwnie, w obliczu tragedii zmobilizowali się do wspólnego działania i wzajemnej pomocy. Niestety, jak to bywa przy takich okazjach, znaleźli sie i ci, którzy na ludzkim dramacie chcieli zwyczajnie zarobić.
Nysa była jednym z najbardziej poszkodowanych miast przez powódź w 1997 r. Zatopieniu uległo wówczas blisko 60% powierzchni miasta. Osiedla położone wyżej, jak np. Podzamcze, żywioł na szczęście ominął. Straty materialne spowodowane przez powódź w Nysie oszacowano na ponad 187 mln zł. W dwie dekady później mieszkańcy naszego miasta mogą czuć się o wiele bardziej bezpieczni. Zmodernizowany przy zastosowaniu najnowszych technologii zbiornik wodny chroni ich przed wylewem Nysy Kłodzkiej niemal w 100%.
W całej Polsce w powodzi tysiąclecia zginęły 54 osoby, a około 1500 rodzin straciło dach nad głową. Straty materialne w kraju oszacowano na 3,5 mld dolarów.
Napisz komentarz
Komentarze