Do tego w sumie już przywykliśmy. Można, by wręcz powiedzieć, że kwartał bez zabawnego czy groteskowego wybryku Janusza Sanockiego to kwartał stracony. Ostatnio poseł jakby jeszcze podkręcił tempo i coraz częściej ląduje na okładkach gazet i czołówkach portal internetowych. Bynajmniej jednak nie z powodu aktywności politycznej na rzecz wyborców, a kolejnych wulgarnych zachowań. Nie minęło kilka tygodni od incydentu, gdy Sanocki wyrywał kamerę dziennikarzowi, a teraz przyszedł czas na kolejnego kolegę po fachu. Tym razem nyskiemu politykowi nie spodobało się zachowanie posła Arkadiusza Myrchy z PO podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości. I dał temu wyraz w swoim stylu.
Janusz Sanocki widocznie wychodzi z założenia, które przyświeca celebrytom ze świata show biznesu – nieważne jak mówią, byle nie przekręcili nazwiska. Albo jak kto woli – im bardziej kontrowersyjnie, tym lepiej. Poseł tylko w ostatnim czasie nazwał aktywistkę fundacji Viva głupią, a Mikołajowi Jastrzębskiemu, który zwrócił mu uwagę odpisał jeszcze dosadniej. W dupie mam pańskie uwagi, uważam pana za durnia – nie przebierał w słowach Sanocki. Widocznie jednak kolegów po fachu nyski polityk traktuje z lekką taryfa ulgową, bo wobec strażników miejskich, którzy założyli mu blokadę za parkowanie niezgodnie z przepisami, był zdecydowanie bardziej …dosadny.
Napisz komentarz
Komentarze