Wycinka miała nastąpić w 2015 roku, kiedy tereny byłego poligonu w Łambinowicach zostały sprzedane przez Agencję Mienia Wojskowego kilku prywatnym właścicielom. Czy wyrębu lasu dokonano legalnie? - Dziś z niekompletnych dokumentów wynika, że raczej nie - informuje Alina Baran, członek zarządu powiatu.
Pierwsza decyzja wojewódzkiego konserwatora zabytków, który sprawował pieczę na lasem zawierała inwentaryzacje gdzie policzono 58 tys. drzew. Konserwator wydał zgodę na wycięcie i wyliczył opłatę za wyręb lasu na gigantyczna kwotę 240 mln zł. Według naszej wiedzy właściciel nie zapłacił z tego ani złotówki, bo odwołał się od tej decyzji do głównego konserwatora zabytków w ministerstwie kultury. W Warszawie za rządów PO-PSL decyzję konserwatora wojewódzkiego uchylono, jednak dokument oficjalnie nie trafił jeszcze do Starosty.
Zgodnie z logiką właściciel terenu po uchyleniu pierwszej decyzji powinien pozyskać nowe pozwolenie, ale wygląda na to, że o kolejne się po prostu nie zwrócił. Zamiast tego rozpoczął wyręb lasu. Wyciął wszystko, a nawet jeszcze więcej, bo "przez pomyłkę" wyrąbano 16 hektarów cudzego lasu. Prokuratura tradycyjnie już w sprawach gospodarczych jest zadziwiająco bezradna. Okazuje się, że wycięcie cudzego lasu i sprzedaż drewna nie była przestępstwem.
Wracając do historii Łambinowickiego lasu, sprzedawcą terenu w 2015 była agencja mienia wojskowego. Agencja choć wyceniła teren na ok 2 mln zł sprzedała go ze znaczną bonifikatą za jedynie 1 mln 200 tys. zł. Sprzedany teren to około 200 hektarów. Wyszło zatem po 6 tysiące za hektar. Wycięte drewno trafiło do odbiorcy, szacowana przez naszego eksperta wartość drewna do nawet 5 mln złotych. Czyli biorąc pod uwagę cenę zakupu to niezły interes.
Las to nie wszystko bowiem w ostatnich dniach do Starosty dotarły kolejne niepokojące informacje o nielegalnym wywożeniu i zakopywanie śmieci na tym terenie. Czyżby właściciel próbował dodatkowo dorobić na śmieciach. Sprawa jest tematem dla policji i prokuratury jednak jeśli można przez pomyłkę ukraść las to być może wolno także przypadkiem upuścić kilkaset ton śmieci. To oczywiście żart, ale tyle makabryczny co opisujący rzeczywistość.
Jak informuje Starostwo powiatowe, urząd nie ma tutaj szczególnych kompetencji. Nie mają ich także Łambinowice, bo teren leśny to sprawa wojewódzkiego konserwatora zabytków, gmina powinna się zająć natomiast śmieciami. Na koniec w gestii naczelnika wydziału środowiska starostwa powiatowego jest próba wymuszenia na właścicielu terenu nasadzenia, czyli odzyskania tkanki leśnej.
Sprawa jest co najmniej dziwna i pokazuje bezczynność i opieszałość organów państwa zarówno konserwatorów zabytków z poprzedniej kadencji sejmu jak i dzisiejszej policji i prokuratury. Jako przykład niech posłuży fakt, że wojewódzki konserwator zabytków w Opolu nie był nawet w stanie na wniosek starosty nyskiego udostępnić kompletu dokumentów w tym wydanej przez siebie decyzji administracyjnej dotyczącej lasu.
Czy to będzie kolejna sprawa, gdzie w grę wchodzą miliony, a prokuratura nie jest w stanie dojść prawdy i ukarać winnych?
Praktyka pokazuje, że to bardzo możliwe.
Napisz komentarz
Komentarze