– Wojewoda już pięć razy przekładał, po raz ostatni przełożył na początku grudnia wyznaczając termin na 29 grudnia, więc z końcem tego roku. Jeżeli ten termin zostanie po raz kolejny przedłużony, nie będzie jednoznacznej decyzji na koniec tego roku deklaruję, że wieszamy licznik strat miasta przed Urzędem Wojewódzkim w Opolu. – Powiedział w rozmowie telefonicznej Aleksander Walczak prezes Dekada S.A.
Historia licznika strat miasta sięga 2014 roku. Był reakcją na blokowanie przez ówczesną radę i burmistrza budowy galerii handlowej w Nysie. Z obu stron padało wtedy wiele argumentów, racjonalnych i politycznych. Barska twierdziła, ze centrum miasta to wyłącznie rynek, Kamienik, że DEKADA spekuluje ziemią. Strony sporu stały się bohaterami wielu medialnych artykułów, w tym programu TVP na żywo, w którym dziennikarz pytał wprost, czy 1,5 mln rocznie do kasy miasta i kilkaset nowych miejsc pracy to nie jest wystarczający argument by przekonać władze. Okazało się, że to za mało dla samorządowców, jednak tego zdania nie podzielili wyborcy, wystawiając czerwona kartkę zarówno burmistrzowi jak i większości radnych.
Była burmistrz Jolanta Barska i ówczesny przewodniczący rady Feliks Kamienik z PO na tym sporze stracili, przegrali kolejne wybory podobnie jak większość radnych przeciwnych inwestycji. W nowej radzie przeprowadzono zmianę studium i planu, by budowę umożliwić. Jednak pojawiły sie kolejne przeszkody. Wojewoda na wniosek będącego od lat w opozycji do wszystkich Janusza Sanockiego. Wszczął procedurę by zabrać inwestorowi cześć działki.
Prezes spółki widzi w tym polityczna awanturę pomiędzy wojewodą, a burmistrzem, a dowody z przesłuchania Sanockiego postrzega jako farsę zorganizowaną na polityczne potrzeby. Komentuje, że pozostali przesłuchiwani świadkowie, tak naprawdę stanowią tło dla Janusza Sanockiego, który jako jedyny pamięta jak było.
Wojewoda sie broni mówiąc, że musi wyjaśnić sprawę do końca i robi to przedłużając jej rozpatrzenie. Trwa to już wiele miesięcy, choć powinno się skończyć po 30 dniach. Jedynym "koronnym" świadkiem wobec braku dokumentów jest poseł Janusz Sanocki, który w całym kraju zasłynął z niezbyt poważnych zachowań, choć częściej nie było do śmiechu. Sanocki jest znany z agresywnych, wręcz wulgarnych wystąpień wobec dziennikarzy i np. komendanta straży miejskiej, kiedy w grudniu 2015 jego samochód został zablokowany przed nyskim szpitalem z powodu niewłaściwego parkowania.
Niedawno znowu było o nim głośno, kiedy po kolejnym wyjeździe na Białoruś poseł został przesłuchany przez ABW. Sanocki jest także znany ze swoich sympatii do reżimu Łukaszenki i stylu Putina, czemu trudno się dziwić znając zwyczaje jakie od lat panują w jego własnym ugrupowaniu politycznym Lidze Nyskiej, któremu przewodzi od ponad 20 lat.
Mówiąc językiem dyplomatycznym "władza absolutna", to określenie, jakie najlepiej pasuje do stylu funkcjonującego w jego ekipie. Jednak czasy świetności jego formacji w Nysie to przeszłość. Jak wyliczył jeden z obserwatorów nyskiej sceny politycznej co 4 lata jego Liga traci lokalnie ok 1500 głosów. Z kilkunastu radnych w latach 90 - tych w radzie miejskiej zostało mu czterech. W powiecie Ligii praktycznie już nie ma, w kolejnych wyborach najprawdopodobniej nie zdobędą, żadnego mandatu, bo lider nie pociągnie listy. Sanocki startując straciłby poselski mandat i kilkaset tysięcy, jakie w ciągu roku przysługują mu z racji diet i kosztów utrzymania biura poselskiego.
To właśnie z powodu tych autokratycznych metod Janusz Sanocki nie potrafił sobie znaleźć miejsca w żadnej inne formacji politycznej poza swoja własna lokalną i całkowicie od siebie zależną ligą Nyską. Działacz próbował niemalże w każdej możliwej począwszy od KLD (Donalda Tuska), poprzez AWS, po PIS, z której startował w 2011 roku nieskutecznie do senatu. Wtedy doszło do konfliktu na samym szczycie bo sam Jarosław Kaczyński miał zdecydować o cofnięciu poparcia kandydatowi po tym jak Sanocki wystąpił w reżimowej telewizji Łukaszenki stawiając Białoruś Polsce jako wzór demokracji.
Czy taki "polityk" jest odpowiednim świadkiem dla wojewody reprezentującego "dobrą zmianę". To otwarte pytanie dla Adriana Czubaka, który podkreśla, że jedynym celem jest przestrzeganie procedur.
Jakie są motywy aktorów tego spektaklu? Burmistrz Kolbiarz chce dotrzymać obietnic wyborczych i dać miejsca pracy, a Janusz Sanocki z pewnością w sukcesie tym przeszkodzić.
Jakie zaś są motywy wojewody, który mówi, że to poszanowanie prawa? Spekuluje się, że to poseł Katarzyna Czochara steruje wojewodą w PIS by zdominować burmistrza Nysy.
Burmistrz Nysy natomiast ma poparcie wiceministra Patryka Jakiego z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro. W politycznych układankach doprawdy niełatwo się połapać.
Wracając do faktów okazuje sie że nie ma dokumentów dotyczących ul. Drzymały, za to jest Janusz Sanocki, który ma być jedynym świadkiem w sprawie inwestycji za 130 mln zł. Posel Sanocki, który był niedawno przesłuchiwany przez ABW z powodu wyjazdów na Białoruś a także związki z Mateuszem Piskorskim podejrzewanym o szpiegostwo na rzecz Rosji.
To wszystko nie dodaje niestety postępowaniu prowadzonemu przez wojewodę Adriana Czubaka ani powagi ani wiarygodności.
Napisz komentarz
Komentarze