Tomasz Hankus, który od kilku miesięcy aktywnie włączył się w sprawy odlewni uważa, że z pisma jednoznacznie wynika co należy zrobić.
- Według WIOŚ powinno się podjąć nową decyzję środowiskową i tu WIOŚ powołał się na konkretne przepisy i tu w mojej ocenie i WIOŚiu nie ma odwrotu, a tu gdzieś pokątnie słyszałem, że z tej decyzji nic nie wynika. - mówi Hankus
Decyzja środowiskowa wydawana jest przez gminę przy udziale mieszkańców. W takim przypadku z dużą dozą pewności można stwierdzić że protest może nawet zablokować działalność zakładu - truciciela.
Urzędnicy starostwa powiatowego mają jednak wątpliwości jak odczytywać dokument. Gmina ustami wice burmistrza Rymarza, mówi, że dokument jest przedmiotem analizy prawnej. Starostwo jest pełne nadziei na nowe otwarcie z właściciela mi odlewni i liczy, że do przełomu nastąpi na planowanym na koniec października spotkaniu z przedsiębiorcą.
Na spotkaniu nie będzie jednak miejsca dla mieszkańców, czym zdziwiony jest Tomasz Hankus.
- To mi tak tłumaczono, że władze się musza na początku z prezesem porozmawiać, najpierw uzgodnić stanowisko. Prezes nie może być, że tak powiem zaatakowany. Dla mnie to jest obejście problemu. W mojej ocenie wszystko co w administracji publicznej jest kuluarowe, powiedzmy sobie "okrągły stół" i tak dalej jest złe. No i tutaj obawiam się, że po prostu się dogadano. - podsumowuje Hankus
Czy rzeczywiście taki czarny scenariusz się może wydarzyć? Nieoficjalnie mówi się o zbieraniu podpisów mieszkańców na kształt referendum. Niezależnie czy do tego dojdzie czy nie uczestnictwo przedstawiciela mieszkańców w planowanym spotkaniu byłoby z wszech miar wskazane.
Sprawa wzbudza poważne obawy mieszkanców bo trudno uwierzyć, że po tylu latach właściciel odlewni nagle zmienia swoje podejście. Tym bardziej, że sam naczelnik Jacek Tarnowski mówił niedawno oficjalnie, że przedsiębiorca nie wywiązywał się z dotychczasowych obowiązków.
Napisz komentarz
Komentarze