Niezależnie od tego czy jesteśmy za aborcją czy przeciw mamy prawo sie nie zgadzać z taką forma przekazu - mówią młode matki.
–W temacie aborcji publicznie nie chcę się wypowiadać. Mamy w Polsce takie prawodawstwo jakie mamy, wiemy kiedy jest dopuszczona legalna aborcja. To jest temat oddzielny i każdy ma swoje sumienie. Mi chodzi tylko o to co widzą ludzie przychodzący ulicą, jadący samochodem. Chronimy się przed takimi drastycznymi obrazami, a tutaj jesteśmy nimi atakowani. Jesteśmy narażeni na bardzo trudne rozmowy z naszymi dziećmi, a dzieciom może się taki obraz utrwalić na bardzo długie lata i mogą mieć bardzo poważne problemy potem ze sobą. – mówi Pani Akara matka dwójki małych dzieci (2 i 6 lat).
Według mieszkanki Nysy propaganda podobnie jak reklama nie powinna być skierowana do dzieci.
– Dzieci chyba jeszcze nie są gotowe na to by zobaczyć kawałek, bądź całego martwego człowieka zalanego krwią i rozmawiać z rodzicami dlaczego tak jest. – dodaje Pani Akara
Miasto nie zajmuje sie treścią bilbordów, jednak zauważa, że nie upiększają one przestrzeni publicznej.
– Burmistrz Nysy nie walczy z treścią reklamy, na to nie mamy wpływu. Nie chcemy absolutnie ingerować w wolność słowa, tą którą gwarantuje nam konstytucja. Jednakże mieszkańcy od pewnego czasu zasypują nas mailami, telefonami i proszę o interwencję, ponieważ w kilku lokalizacjach miasta pojawiły się billboardy o pewnej treści, które w jakiś sposób wpływa negatywnie na odbiorców. Wiemy również, że skarga wpłynęła na policję i policja prowadzi stosowne postępowanie z tytułu tego, że ten Billboard wysłał zgorszenie w miejscu publicznym. – powiedział nam Roman Jabłoński architekt miejski Gminy Nysa.
Inna sprawa to legalność nośników reklamowych w tej materii w dalszym ciągu panuje swoista wolna Amerykanka.
– Znajduje się w miejscu gdzie był dawny klasztor po kapucyński, teren należący do diecezji opolskiej. Tak jak na tym terenie widać za mną również są reklamy. Zwracają się w styczniu tego roku powód do powiatowego Inspektora nadzoru Budowlanego, jak również do Wojewódzkiego konserwatora zabytków o interwencję w sprawie tych reklam, o sprawdzenie ich legalności. Do chwili obecnej gmina nie została poinformowana co się dzieje w sprawie. Z informacji jakie udało mi się pozyskać wiem, że reklamy które znajdują się ze mną są reklamami, na które nie była wydawana żadna zgoda.– uzupełnił Roman Jabłoński.
Nadzór budowlany nie kwapi się jak widać by prowadzić postępowanie, bo musiałoby prawdopodobnie zakończyć się mandatem, A jak można dać mandat księdzu?
Trzeba chyba liczyć na dobrą wolę i poczucie estetyki, tym bardziej, że zadaniem kościoła raczej nie jest działalność gospodarcza polegająca na sprzedaży powierzchni reklamowej, tylko coś zupełnie innego, więc wykorzystywanie autorytetu i szczególnej sytuacji do prowadzenia biznesu mówiąc delikatnie budzi wątpliwości etyczne.
Napisz komentarz
Komentarze