_____________
Sprawa zaczęła się po tym, jak Marta Klubowicz uznała, że została obrażona przez Portal Nysa, który zaprezentował jej dorobek artystyczny i menadżerski w NDK opatrując go krytycznym komentarzem.
Dziennikarz Portalu Nysa argumentował, że w większości znanych filmów, w jakich występowała aktorka, jej wkład artystyczny polegał głównie na prezentowaniu atrakcyjnego ciała.
- Niezależnie od tego, czy się ktoś zgadza z tą opinią, czy też nie, jest to subiektywna ocena, do której każdy ma prawo. - komentują widzowie portalu.
Prokuratura jednak podjęła śledztwo. Dziennikarz Portalu Nysa Miłar został przesłuchany na okoliczność potencjalnego znieważenia Marty Klubowicz. Znieważenie miałoby polegać na tym, że Kokoszka zaprezentował ogólnodostępne fragmenty scen filmowych w większości tkzw. "rozbieranych", w których grała Klubowicz oraz krytycznych komentarzy pod jej adresem w związku z pełnioną funkcją publiczną. Materiały te znajdują się w serwisie YouTube i są dostępne dla wszystkich użytkowników internetu.
- Czy to zamach prokuratury na niezależność mediów? - pyta retorycznie anonimowy sympatyk Portalu Nysa
Najwyraźniej tak to może być odebrane, przez część środowiska dziennikarskiego. Wszyscy pamiętają proces karny jakim straszył Janusza Sanockiego, Norbert Krajczy za wyzwiska przez telefon pod jego adresem wypowiedziane podczas sławnej rozmowy telefonicznej z komendantem straży miejskiej. Prokuratura nie podjęła tego tematu. Jednak Miłar Kokoszka, choć publicznie nikomu nie ubliżał, jest w tej dość groteskowej sprawie przesłuchiwany... No cóż on nie jest znanym politykiem.
Sprawa tym bardziej bulwersuje wiedząc, że pytania jakie były zadawane przez policjanta przeprowadzającego "śledztwo" wykraczają daleko poza temat rzekomego znieważenia. Według nieoficjalnych informacji policjant wypytywał dziennikarza o szczegóły jego współpracy z innymi lokalnymi mediami.
- To naprawdę trudno już komentować, to nadużycie władzy - Mówi jeden z dziennikarzy z lokalnego środowiska.
- Prokuratura nie ma prawa ingerować w takiej sytuacji w nasze źródła informacji, ani dociekać w jaki sposób wymieniamy się materiałami. Wiem, że to mocne słowa, ale uważam, że to skandaliczne. Prokurator Rejonowy Sebastian Biegun powinien się temu przyjrzeć, bo zalatuje mi tu "zapaszkiem" PRLu i cenzurą. Mam nadzieje, że to nie szef prokuratury jest autorem tych pytań - komentuje wzburzony dziennikarz.
- Poza tym możliwość publicznej krytyki osób publicznych to zdobycz demokracji, nie wyobrażam sobie by prokuratura włączała się w polityczne spory. Nie jesteśmy w "Rosji"... ani w Niemczech. Ci ostatni także się niedawno popisali skazując dziennikarza. - podsumowuje dziennikarz.
Napisz komentarz
Komentarze