Zapalnikiem stał się wpis oceniający jednego z organizatorów. Opisany działacz Marcin Janik tak się nim oburzył, że złożył doniesienie do prokuratury, jednak czy miał rację, a także czy sam dochował zasad zbiórki?
_____________________
Na celowniku znalaz się Marcin Janik, student PWSZ w Nysie. Były przewodniczący samorządu studenckiego, organizator wielu podobnych akcji.
Komitet zbiórki zarzuca Marcinowi Janikowi, że zamiast zbierać pieniądze wydał ich znaczną część na własną promocję.
Na Facebooku czytamy:
- Każdy nawet najmniejszy grosz zbliżał Karolinę do leczenia, które być może zmieniłoby jej zdrowie. Dlatego szlag mnie trafia jak widzę takie rzeczy jak ta! Po jaką cholerę pytam ktoś zainwestował w naklejki 369 zł, zbierając do puszki 553 zł. Ludzie to są pieniądze na leczenie, na ratowanie życia chorego, a nie na naklejki do promowania swojej osoby na jednym z 86 fanpejdżu fejsbukowych. Gdzie tu rozsądek? - pyta internautka Ewa.
Wpis adresowany jest do pana Marcina Janika, który taką właśnie kwotę przeznaczył na wydrukowanie naklejek reklamujących akcje. Marcin Janik tłumaczy, że wszystko odbyło się za zgodą chorej,
Jednak kontrowersje budzi fakt, że hasło na dyskusyjnych naklejkach reklamowało wprost stowarzyszenia, jakie założył i którego prezesem jest Marcin Janik.
Marcin Janik używa marki "podaruj trochę miłości" nie tylko do działalności charytatywnej. Na profilu Facebooka z logo stowarzyszenia prezentowana jest działalność w dziennikarska, społeczna, a nawet polityczna. Żeby znaleźć ślad jakiejś akcji charytatywnej trzeba się nieźle naszukać.
Zresztą podobny Profil społeczno polityczny Marcin Janik prezentuje na kilku innych fanpage'ach. Janik jest nie tylko prezesem Stowarzyszenia Lov - podaruj trochę miłości, prezesem Stowarzyszenia Nysianie, ale także dyrektorem jednoosobowej telewizji Nysa TV, oraz jak pisze sam o sobie jest osobą publiczną. Prezentowany materiały na poszczególnych stronach są właściwie takie same. Lokalne newsy, informacje gminne, internetowy żarty, a także, a może przede wszystkim jest tam prezentowany nie kto inny tylko Marcin Janik.
Czy to jest lans? Z pewnością. Czy przekracza granice dobrego smaku? Niech każdy oceni sam. Według organizatorów zbiórki charytatywnej tak. Według Marcina Janika i jego znajomych nie.
Najpoważniejszym problemem stało się jednak również samo rozliczenie jednej z puszek, do której zbierane były datki na rzecz świętej pamięci Karoliny. Mimo że Marcin Janik, nie należał do oficjalnego komitetu organizacyjnego akcji i miał odpowiadać wyłącznie za wolontariuszy. Zadysponował i otworzył jedną z zapieczętowanych puszek. Zgodnie z zasadami dotyczącymi akcji charytatywnych nie miał do tego prawa. Marcin Janik na początku twierdził, że dostał pozwolenie na te czynność od jednej z członkiń komitetu.
Jednak osoba ta w oświadczeniu, które do nas wysłała temu zaprzecza i mówi, że Janik nie miał prawa do zabrania puszki, otwierania jej i samodzielnego przeliczania pieniędzy. Osoba, która podpisała się z Marcinem Janikiem na protokole puszki to Aleksandra Kropiak. Kiedy zapytaliśmy o to, czy to nie jest partnerka pana Marcina otrzymaliśmy dziwną odpowiedź.
- Puszka została otwarta przy pani Hannie z komitetu zbiórki oraz jednej wolontariuszce która nie jest moją żoną.-
Tu niestety pan Janik minął się z prawdą, ponieważ nasza redakcja dysponuje fragmentem rozmowy na Facebooku pomiędzy pomiędzy Panią Hanną członkiem komitetu, a Panem Janikiem, Z której jasno wynika, że Janik otworzył puszkę samodzielnie bez zgody i wiedzy pani Hanny.
A sama rozmowa Wyglądała tak:
Z tej wymiany zdań wynika i nie ma co do tego wątpliwości, że pani Hanny z komitetu zbiórki przy liczeniu pieniędzy z puszki nie było. Nie wiedziała nawet, że doszło do jej otwarcia.
Dlaczego Marcin Janik mija się z prawdą i zmienia raz po raz swoją wersję wydarzeń? Tego dziś nie wiemy. Wiemy jednak, że nie miał prawa otwierać puszki i niełatwo będzie pozbyć się podejrzeń co do rzetelności przeliczenia pieniędzy, ponieważ przedstawiona przez Marcina Janika kwota jest zaskakująco niska w stosunku do czasu zbiórki.
Marcin Janik posuwa sie jeszcze dalej zapytany kim jest Aleksandra Kropiak, która podpisała sie obok niego na protokole przeliczenia pieniędzy odpowiada tak:
- Ja nie wiem o jaką Aleksandrę Kropiak Panu chodzi? Wymyśla Pan jakieś nazwiska nie wiadomo skąd - skarży się w rozmowie telefonicznej Marcin Janik, jednak sam podpisał się tuz przy jej nazwisku.
Temperatura sporu w Internecie osiągnęła poziom, w którym Marcin Janik poczuł się urażony oceną swojej działalności do tego stopnia, że złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury z artykułów 212 to jest zniesławienia oraz co jest dość dyskusyjne jeśli nie groteskowe z artykułu 116, gdzie zarzuca bezprawne wykorzystanie swoich utworów artystycznych, czyli wykonanych przez ciebie fotografii zamieszczonych przez internautkę na fb.
Chodzi o zdjęcia na których znajdują się Puszka akcji charytatywnej, oraz kosztowne naklejki reklamujące stowarzyszenie Janika.
Czy prokuratura podzieli zdanie skarżącego, że zdjęcia elementów akcji charytatywnej to artystyczne dzieło chronione prawem autorskim to bardzo wątpliwe. Ponadto zarzut zniesławienia jest także bardzo wątpliwy. Marcin Janik pisze, że jest osobą publiczną, więc powinien być przygotowany na ocenę swojej działalności również tę niepochlebną.
Zniesławienie nie jest ścigane z urzędu lecz poprzez wniesienie do sądu w trybie Prawno skargowym. Opłata Sądowa za taką przyjemność to 300 zł. Jednak czy Pan Marcin Janik za to zapłaci nie wiemy, bowiem jak na razie nie pracuje. Jak nas poinformował mimo, że ma 31 lat dopiero skończył 3 letnie studia i jeszcze się nie obronił.
Sprawa rzetelności rozliczenia pieniędzy ze zbiórek charytatywnych to bardzo drażliwy i ważny społecznie problem tak więc osoby zajmujące się tym powinny dochować szczególnej staranności, której tutaj chyba trochę zabrakło.
Napisz komentarz
Komentarze