_
Wartość problematycznej delegacji to 559,90 zł. Dla jednych to parę groszy dla innych sporo pieniędzy. Niezależnie od kwoty sprawa jest dość oczywista, dyrektor Klubowicz w oficjalnym piśmie do burmistrza sama stwierdziła, że nie było przejazdu na trasie z Nysy do Łodzi, jednak pieniądze wzięła.
________________
Nie ma żadnych wątpliwości, że pieniądze dyrektorowi NDK się nie należały. Wszystko jest w dokumentach, które podpisała sama dyrektor Klubowicz, bo faktycznie sama na siebie napisała donos... i zaniosła go do burmistrza.
W czerwcu 2015 dyrektor podpisała własną delegację poświadczając, że w dniu 15 czerwca 2015 o godzinie 6:00 wyjechała do Łodzi na służbowe spotkanie. Jednak faktycznie do wyjazdu nie doszło ponieważ poprzedniego dnia Marta Klubowicz przebywała prywatnie w Radomsku.
Po powrocie do Nysy potwierdziła delegację trzema podpisami: raz jako dyrektor zatwierdzając pieniądze do wypłaty, drugi raz potwierdzając poprawność formalną i rachunkową oraz po raz trzeci jako delegowany pracownik przedkładający rachunek do wypłaty. Wszystkie podpisy widnieją na załączonym formularzu delegacji.
__
Po 3 miesiącach burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz zwrócił się do dyr Klubowicz o pisemne wyjaśnienia czy nie dochodzi w jej przypadku do łączenia obowiązków służbowych z prywatnymi zleceniami aktorskimi. Wyjaśnienia te zostały złożone do Urzędu Miejskiego w dniu 14.09.2015. Dyrektor najwyraźniej zapomniała, że w delegacji było inaczej, więc napisała, podpisała i złożyła wyjaśnienia do Urzędu Miasta o następującej treści:
- Nie mam zamiaru udawać, że w niedzielę w nocy, po wzięciu udziału w Różewicz Open Festiwal (14.06.2015), pojechałam do Nysy, by natychmiast wrócić się - pisała w wyjaśnieniu do burmistrza dyr Marta Klubowicz.
Nikt nie wymagał, aby dyrektor wracała z Radomska do Nysy, ale po co kłamać w dokumentach? Czyżby dla uzyskania dodatkowych kilkuset złotych za przejazd, którego nie było?
Sprawą zajmuje się nyska prokuratura. Dla mieszkańców Nysy prawdopodobnie będzie to test, czy osobom na stanowiskach wolno więcej, czy tyle samo co zwykłym obywatelom, którzy za kradzież przysłowiowego batonika trafiają do policyjnych kartotek.
Napisz komentarz
Komentarze