Nyska rzeźnia z XIX wieku, piękny niegdyś kompleks budynków z czerwonej cegły przy moście Bema, dziś stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa i straszy wyglądem po 2 pożarach sprzed kilku lat. Ze względu na kłopoty prawne związane z przejęciem spadku po właścicielu, obiekt ten długo był zaniedbywany. Poważne pożary uszkodziły sporą część głównego budynku. Spekulowano, że mogło to być podpalenie, ale śledztwo nie ujawniło sprawców. Wreszcie we wrześniu 2014 roku obiekt został sprzedany jednemu z nyskich przedsiębiorców, właścicielowi firmy budowlanej.
Niestety, przedsiębiorca ten niewiele zdziałał aby przywrócić zabytkowej rzeźni miejskiej dawną świetność, więc zrujnowany teren nadal stanowił niechlubną wizytówkę miasta.
Już w 2015 roku nowe władze Nysy rozpoczęły negocjacje w sprawie odkupienia nieruchomości od właściciela, ale do porozumienia nie doszło. Obecnie sytuacja uległa zmianie, ponieważ kilka miesięcy temu właściciel terenu ogłosił upadłość. Obecnie obiektem zarządza syndyk. Gmina ponownie podjęła rozmowy w sprawie odkupienia budynków tym razem z syndykiem.
Co miało by powstać na tym terenie po przejęciu go przez gminę - na razie nie wiadomo. Budynku nie wolno bowiem przerobić na obiekt mieszkalny, ani prowadzić w nim produkcji. Na razie mówi się o tym, że obiekty wpisane do ewidencji zabytków będą podlegały renowacji w uzgodnieniu z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, a tym samym zostaną zachowane. Pozostała część terenu będzie uporządkowana i przeznaczona na przykład na miejsca parkingowe.
Gmina ma plany co do jeszcze jednej nieruchomości - a mianowicie, do działki na skrzyżowaniu ulic Moniuszki i Prudnickiej, która to od bardzo wielu lat pozostaje niezagospodarowana i po prostu szpeci centrum miasta. Nie wiadomo dokładnie co miałoby tam stanąć poza tym, że ma to być budynek ujęty w Planie Zagospodarowania Przestrzennego.
Napisz komentarz
Komentarze